Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2011

Chudy pasztet :) czyli moje pierwsze kroki na poważnie;):)

Obraz
No i mam przepis na chudy pasztet. Bałam się tego przepisu, to miał być mój pierwszy w życiu pasztet i choć brzmi to śmiesznie, naprawdę się denerwowałam. Nie wiem, może to coś na kształt sprawdzianu zdolności prowadzenia domu... Zanim zamknęłam się w kuchni, by gotować, ganiałam po sklepach zbierając potrzebne produkty, ale warto było:) A oto przepis: -1/2 kg udźca indyka -1/2 kg udźca wołowego -20dkg wątróbki drobiowej -3 jajka -2 marchewki -pietruszka -mały seler -tymianek, majeranek, jałowiec, liść laurowy, ziele angielskie, -2/3 szklanki mielonych migdałów -chili -sól, pieprz, Mięso wołowe i indycze, marchewki, pietruszkę, seler, liście laurowe i ciele angielskie zalać wodą i gotować na małym ogniu przez ok 2 godziny. Wątróbkę podsmażyć na oliwie. Zmiksować ugotowane mięso, wątróbkę, warzywa, jajka, migdały, zioła i trochę wywaru z mięsa na gładką masę. Przełożyć całość do formy do pieczenia wyłożonej folią aluminiową. Piec w temp.180 stopni C przez ok 1 godzinę.ł

Chleb

Obraz
Chleb powoli staje się moją obsesją:) W pozytywnym sensie oczywiście. Widzę w nim głębszy sens. "I chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj"... Każdy kolejny upieczony chleb kończy się szybciej niż wcześniejszy:) Nie wiem co w tym jest, magia nie tylko chwili, ale i wszechświat cały, cały człowiek. Wczoraj postanowiłam upiec kolejny bochenek. Wyciągnęłam swoją misę i szczodrą i szeroką. Odmierzając miarki mąki, przesypuję ją między palcami, dotykam jej chropowatość.Chłód ziaren jest taki kojący. Nucę jakąś melodię, nie znam jej, przyszła z wiatrem... A potem przychodzi pora na...zakwas. Otwieram słoiczek i zanurzam nos w cierpkim, kwaskowatym, jabłkowo-różanym aromacie. To w nim jest życie, które tworzy magię. Być może własnie to "życie" popycha mnie ku zmianom, których nigdy sobie nawet nie wyobrażałam. Pieczenie chleba tworzy dom, ognisko, które chce się podsycać, ciepło do którego chce się wracać. Kobiety od tysięcy lat wyrabiały ciasto, wykonywały te s

Pierniczkuję sama w domu ;)

Obraz
Jestem chora. Mąż miłosiernie zabrał córeczkę z sobą do pracy, a ja zostałam sama w domu. Poodpoczywałam, opiłam się rumianku i postanowiłam upiec pierniczki z ciasta, które zagniotłam ostatnio, a które dojrzewało sobie spokojnie w lodówce. Nagrzałam piekarnik, włączyłam film Almodovara "Volver" i zaczęłam rozwałkowywać ciasto. Było wspaniałe pachnące, bogate. Iskrzyło się kryształkami cukru. Siedziałam w gorączce i wycinałam gwiazdki, była to wręcz forma medytacji. Piekarnik obok palił policzki, a ja rozmyślałam o tym, jak silne muszą być kobiety, jak wszechstronnie uzdolnione...Czyż od nas nie zależy całe domowe ognisko? Miejsce, które tętni życiem i do którego chce się wracać? Był to dla mnie magiczny czas, ubogacił mnie. Zapach ciasteczek wypełnił dom, duszny i ciepły przegonił chorobę. Przepis na pierniczki dostałam od babci, to prosty i skuteczny sposób na kobiecenie się. -50 dkg mąki pszennej -20 dkg cukru -15 dkg miodu naturalnego(gryczany, spadziowy dają bardz

Bakcyl

Obraz
Dziś dzień św. Łucji czyli także święto mojej córci. To dobry czas, czas palenia świeczek i pieczenia i domowania. Dla mnie jednak to także trudny czas. Pisałam wcześniej, że uczę się wszystkiego od podstaw, sama. Może tym bardziej powinnam docenić moje nawet niezbyt udane próby kreowania domowego gniazda :) Z okazji dzisiejszego święta powstały piękne ulepki, dumnie nazwane bułeczkami świętej Łucji (Lussekatter-kotki lub ewentualnie oczka św. Łucji ;)) Lucia ochoczo wtykała rodzynki w ciasto a efekcie zagapienia się na Elmo, bułeczki zarumieniły się na czekoladowo:) Dom pachniała caaaały. Wspaniałe wrażenie! Potem zrobiłyśmy razem świąteczny stroik wiszący pod lampą. Wygląda pięknie i naprawdę jestem z niego dumna, to moje pierwsze w życiu próby stworzenia świątecznej atmosfery w domu. Zagniotłam też ciasto na dojrzewający piernik i pierniczki:) Piękna, pachnąca kulka, która ma w sobie wielką obietnicę smaku:) A potem mąż przyniósł magazyn Live Ikea family, zabrał Lucię do dziadk

Przepadam!

Obraz
Zachwyca mnie zachłanność dzieci w próbowaniu i opisywaniu życia. Dostał mi się dziecięcy egzemplarz odkrywcy:) Może moja córeczka zostanie kiedyś jakiś znanym, genialnym kucharzem eksplorującym nowe doznania smakowe, bo na razie na to się zanosi. Łucja ma dziwaczne upodobania. Lubi świeczki. W każdym zaprzyjaźnionym domu ma swoją, którą za każdym razem obgryza ze smakiem. Najbardziej lubi te z wosku pszczelego, ale taką świeczkę ma do dyspozycji tylko u mamy chrzestnej. Nie pogardzi jednak zwykłą białą parafiną, tee-light też jest ok. Lubi kremy. Nie dziwiło by mnie to zbytnio, gdyby chodziło o smarowanie się (w końcu rośnie nam mała kobietka), jednak Lucia upodobała sobie zjadanie całych tubek kremu o niezbyt miłym mydlanym smaku. Lubi też mydła, te w kostce i te w płynie, nie mówiąc już o szamponach... Myślałam kiedyś, że to się skończy wraz z okresem wkładania wszystkiego do buzi, jednak zostało i wręcz się pogłębia wraz z możliwościami manualnymi pozwalającymi dostać się do

Zmiana kierunku:)

Obraz
No i przyszło owo Nowe. Wielka przemiana, którą sama jestem zaskoczona. Bunt minął bezpowrotnie, nawet moja dekadencka muzyka nie robi już na mnie nostalgicznego wrażenia. Słucham Sade, palę pachnące świeczki, szykuję dom na zimę popijając rumianek. Otworzyły się jakieś nowe drzwi, powiał nowy wiatr, a ja poczułam potrzebę wpuszczenia w swój świat świeżego powietrza. Ten krok, który miał mnie poprowadzić ku tęsknotom młodości, spowodował, że znalazłam się znów w domu. Zobaczyłam tę przestrzeń i dotarło do mnie, że to nieskończone możliwości kreatywności i mnożenia dobrego. I wtedy dostałam zakwas. Przyjaciółka wręczyła mi słoiczek z chlebowym zaczynem, jakby powierzała mi wiedźmiarską receptę na ciepły dom. I zaczęło się. W mojej głowie coś się przestawiło. Nie wiem czy czuliście kiedyś taki stan, gdy głowa przechodzi na inne tory myślenia, jak w kostce Rubika, gdy coś się zmienia trzeba dostosować resztę. Co trzeci dzień mój dom pachnie chlebem. Kuchnia wegańska otwiera przed