Moje spotkanie z kobiecością
Są we mnie jakieś takie tajemnicze drzwi, stare, smagane przez lata woda morską i wiatrem, które gdy sie otwierają, zaczyna się dla mnie zupełnie nowy czas.
To drzwi które powstały dawno, cholernie dawno, gdy jedna z moich przodkiń postanowiła chronić to, co w swojej kobiecości uznawała za najbardziej cenne.
Wcześniej zdarzało mi się dotykać dłonią tych drzwi, czuć ich chropowatą siłę...
Tak naprawdę nie wiedziałam co mam o nich myśleć. Może nawet się ich bałam. Teraz jednak przyszedł czas by je otworzyć, nie mam już czasu czekać...
Umalowałam usta karminową szminką, chyba po to by dodać sobie animuszu, tak naprawdę powinnam wychylić kielicha na odwagę ale chciałam zachować jasność umysłu.
Staję przed drzwiami i z bijącym sercem...spodziewając się totalnie wszystkiego...naciskam klamkę.
Szum fal
chłodna, piaszczysta plaża
wilgoć i słona mgła
Widzę idącą na spotkanie kobietę, jest odziana w skóry i futra, ma długie włosy, wszystkowiedzące oczy, zmarszczki od śmiechu. Jest bosa.
Podchodzi do mnie i dotyka mojej twarzy dłonią, uśmiecha się, a ja czuję jakbym wróciła do łona matki.
To Kobiecość-myślę, czysta, prastara kobiecość, wobec której znikają wszystkie wątpliwości.
To przodkini.
Moje czerwone usta bledną, nie muszę już o nic walczyć, niczego zdobywać na siłę...to ja rodzę dzieci, które są Jej potomkami, niczego już nie muszę się bać...
Są we mnie jakieś takie tajemnicze drzwi, stare, smagane przez lata woda morską i wiatrem, które gdy się otwierają, zaczyna się dla mnie zupełnie nowy czas.
Ten czas to czas siły kobiety, która jest we mnie, ten czas to czas natury, której jeszcze nie znam, a która od pokoleń ma we mnie swoje miejsce.
Wróciłam do domu.
To drzwi które powstały dawno, cholernie dawno, gdy jedna z moich przodkiń postanowiła chronić to, co w swojej kobiecości uznawała za najbardziej cenne.
Wcześniej zdarzało mi się dotykać dłonią tych drzwi, czuć ich chropowatą siłę...
Tak naprawdę nie wiedziałam co mam o nich myśleć. Może nawet się ich bałam. Teraz jednak przyszedł czas by je otworzyć, nie mam już czasu czekać...
Umalowałam usta karminową szminką, chyba po to by dodać sobie animuszu, tak naprawdę powinnam wychylić kielicha na odwagę ale chciałam zachować jasność umysłu.
Staję przed drzwiami i z bijącym sercem...spodziewając się totalnie wszystkiego...naciskam klamkę.
Szum fal
chłodna, piaszczysta plaża
wilgoć i słona mgła
Widzę idącą na spotkanie kobietę, jest odziana w skóry i futra, ma długie włosy, wszystkowiedzące oczy, zmarszczki od śmiechu. Jest bosa.
Podchodzi do mnie i dotyka mojej twarzy dłonią, uśmiecha się, a ja czuję jakbym wróciła do łona matki.
To Kobiecość-myślę, czysta, prastara kobiecość, wobec której znikają wszystkie wątpliwości.
To przodkini.
Moje czerwone usta bledną, nie muszę już o nic walczyć, niczego zdobywać na siłę...to ja rodzę dzieci, które są Jej potomkami, niczego już nie muszę się bać...
Są we mnie jakieś takie tajemnicze drzwi, stare, smagane przez lata woda morską i wiatrem, które gdy się otwierają, zaczyna się dla mnie zupełnie nowy czas.
Ten czas to czas siły kobiety, która jest we mnie, ten czas to czas natury, której jeszcze nie znam, a która od pokoleń ma we mnie swoje miejsce.
Wróciłam do domu.
Dlaczego pod takim dobrym wpisem nie ma ani jednego komentarza?
OdpowiedzUsuń