Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2011

Kawa z Wiedźmami.

Obraz
Wczoraj w nocy obudził mnie dziwny dźwięk. Wysupłałam się z pościeli i wyjrzałam z pokoju. Zdziwiło mnie, że mąż nie słyszy tych hałasów. Zauważyłam zaskoczona, że ktoś jest na balkonie. Wyszłam na zewnątrz, patrzę, a na barierce siedzą w kucki trzy wiedźmy i śmieją się do mnie. Czy raczej chichoczą... Wciąż w szoku wykrztusiłam: co się tutaj dzieje? Kobiety zaśmiały się perliście: -Już myślałyśmy, że się nie obudzisz. Czekamy tu na ciebie(śmiech). -Po co? -Już czas-powiedziała ta o długich splątanych włosach. -Na co? -Na to-sękata, szczupła dłoń dotknęła mojego podbrzusza-przynieś kawę, bez kawy nic nie uradzimy. Na sztywnych nogach powędrowałam do kuchni, zaparzyłam mocną kawę miętową i w drżących rękach zaniosłam przybyłym wciąż myśląc, co ja do cholery robię, powinnam krzyczeć i spierniczać! Poszłam jednak do nich, może wiedziona podświadomym uczuciem, że to właśnie jest mi potrzebne. One nadal siedziały na poręczy, Bóg raczy wiedzieć na jakiej zasadzie utrzymując równowag

Zwolnij tempo... czyli to co najważniejsze.

Obraz
Dorastałam w domu artystów: malarki i pisarza, w którym porządki, sprzątanie i gotowanie było tylko śmiesznym, niepotrzebnym dodatkiem do Naprawdę Ważnych Spraw tj sztuka, polityka i nocne dyskusje do świtu. Przez całe lata właśnie taki styl życia i myślenia był częścią mnie. Nadal jestem hipiską, jak ojciec i malarką, jak matka, jednak zderzenie z rzeczywistością bycia mamą i bycia żoną uczy mnie pokory-każdego dnia. Chylę więc karku przed matkami, które mają schludny, uporządkowany dom, kwiaty, które nie więdną i firanki z ozdobnymi klamerkami i...planują obiady i robią kanapeczki swoim niemowlętom... Nie umiem tak...ubijam za to koty wychodzące spod łóżka, okna myję gdy przez szyby oblepione rączkami mojej dwulatki, nie widać już praktycznie nic, a śmieci wyrzucam gdy powstaje już w nich nowa forma życia:) Ciąży mi to, lecz zauważam, że biologicznie nie jestem stworzona do bycia domatorem, raz po raz zrywam się i w pospolitym ruszeniu szoruję na kolanach cały dom. Efekt jest piorunu

Noc Kupały i mąż

Obraz
Ogień i noc. Czujecie zapach dymu? I dusznego letniego wieczoru, pełnego magii i zabobonów?  Minęła już Noc Kupały. To wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju możliwość spotkania się z sobą i swoją kobiecością.  Już słyszę grające bębny. Boso idę w kierunku jeziora, wychodząc z zieleni spotykam tańczące w okół ognia kobiety. Wyciągają ręce i wciągają mnie w ten taniec natury.  Wianek na głowie pachnie odurzająco, a ja nie widzę już nic innego niż ogień. Ten ogień wlewa się w oczy wszystkich i staje się także częścią mojej twarz.  Siła tego tańca jest wielka i magiczna, rozgrzewa biodra i plącze włosy. Tworzy kobiecość...cała skóra wibruje od przesilenia... Otwieram oczy i widzę swoją twarz w lustrze...zagłębiam się w spojrzeniu i widzę ten ogień, który napiętnował mnie tam, nad jeziorem w mojej głowie... Nie o to w tym jednak chodzi by iść w świat i szukać dzikiej, obcej miłości, ale by widzieć płomienie także w kąciku oka mężczyzny, któremu się ślubowało i boso porwać tego kochanka na

Dzień ojca dziś...

Obraz
Ojciec, tato...mówiłam i tak i tak, to zależy czy go akurat lubiłam czy nie. Odszedł i zostawił mnie samą...a ja, pomimo, że wciąż słyszę w głowie jego wymagania, nadal trzymam w telefonie jego numer.  Nadal mówię do kogoś Tato, choć to nie moja krew, to dla niego i dla Ojca mojego dziecka piekłam dziś babeczki.  Mieszając mąkę i czekoladę i jajka myślałam, jak trudno jest zapomnieć wszystkie gorzkie słowa, których nie da się już połknąć z powrotem.  Dzięki Niemu mam marzenia i znam dużo słów, którymi sprawnie żongluję. Dzięki niemu mam nos, który tak lubię i usta. Dzięki niemu wiem dokąd mam zmierzać i o co walczyć. Żałuje tylko, że nie zdążyłam mu tego powiedzieć... Dla Ciebie dziś Tato piekłam mufinki                Krzysztof Gulbinowicz 1956-2009

Rockowa mama.

Ten kto mnie zna, wie, że mam dziwny, żwirowaty głos, który w ogóle nie pasuje do mojej twarzy. Często słyszę, że ktoś jest zaskoczony pierwszy raz mnie słysząc...Cóż, już jako podlotka podejrzewano mnie o mutację;) Długonoga, chuderlawa 11-latka z niskim chropawym, głosem, to musiał być widok. Fakt, jest we mnie dwoistość:  -blondynka, w krótkiej trzpiotowatej fryzurce, mama nosząca dziecko w chuście, gotująca obiady pani domu, sprzątająca, myjąca okna kurka mówiąca do męża słodkim głosem i... -prawdziwa rockowa dziewczyna, z długimi włosami, wyjąca w lesie jakieś dzikie huculskie pieśni wilczyca, taka dziewczyna która nie boi się wejść nago do morza i skacze przez ogień... Co dzień widać tylko tę pierwszą wersję: matkę ogarniającą dom. Jedyne co zdradza, że jest we mnie jakaś zupełnie inna osoba, to mój głos, takie mrugnięcie od tej "dzikiej" wewnątrz.  Może dlatego ktoś mi kiedyś powiedział, że gdy mnie usłyszał pierwszy raz przeszły mu po plecach ciarki ;) Czy tak mają w

Moje spotkanie z kobiecością

Są we mnie jakieś takie tajemnicze drzwi, stare, smagane przez lata woda morską i wiatrem, które gdy sie otwierają, zaczyna się dla mnie zupełnie nowy czas. To drzwi które powstały dawno, cholernie dawno, gdy jedna z moich przodkiń postanowiła chronić to, co w swojej kobiecości uznawała za najbardziej cenne. Wcześniej zdarzało mi się dotykać dłonią tych drzwi, czuć ich chropowatą siłę... Tak naprawdę nie wiedziałam co mam o nich myśleć. Może nawet się ich bałam. Teraz jednak przyszedł czas by je otworzyć, nie mam już czasu czekać... Umalowałam usta karminową szminką, chyba po to by dodać sobie animuszu, tak naprawdę powinnam wychylić kielicha na odwagę ale chciałam zachować jasność umysłu. Staję przed drzwiami i z bijącym sercem...spodziewając się totalnie wszystkiego...naciskam klamkę. Szum fal  chłodna, piaszczysta plaża  wilgoć i słona mgła  Widzę idącą na spotkanie kobietę, jest odziana w skóry i futra, ma długie włosy, wszystkowiedzące oczy, zmarszczki od śmiechu. Jest