Rockowa mama.

Ten kto mnie zna, wie, że mam dziwny, żwirowaty głos, który w ogóle nie pasuje do mojej twarzy. Często słyszę, że ktoś jest zaskoczony pierwszy raz mnie słysząc...Cóż, już jako podlotka podejrzewano mnie o mutację;) Długonoga, chuderlawa 11-latka z niskim chropawym, głosem, to musiał być widok.
Fakt, jest we mnie dwoistość: 
-blondynka, w krótkiej trzpiotowatej fryzurce, mama nosząca dziecko w chuście, gotująca obiady pani domu, sprzątająca, myjąca okna kurka mówiąca do męża słodkim głosem i...
-prawdziwa rockowa dziewczyna, z długimi włosami, wyjąca w lesie jakieś dzikie huculskie pieśni wilczyca, taka dziewczyna która nie boi się wejść nago do morza i skacze przez ogień...

Co dzień widać tylko tę pierwszą wersję: matkę ogarniającą dom. Jedyne co zdradza, że jest we mnie jakaś zupełnie inna osoba, to mój głos, takie mrugnięcie od tej "dzikiej" wewnątrz. 
Może dlatego ktoś mi kiedyś powiedział, że gdy mnie usłyszał pierwszy raz przeszły mu po plecach ciarki ;)
Czy tak mają wszystkie mamy? Tę szokującą nieprzewidywalność?

Komentarze

  1. witam , piękne masz"pióro" , piękne dobrane słowa jestem u Ciebie gosciem pierwszy raz ale jakbym siebie w Twoim blogu odnalazła , pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wrzesień...zanurzam się w międzyczasie...

Gdzie mieszka miłość?

Kobiecość, w której żyję.

Chudy pasztet :) czyli moje pierwsze kroki na poważnie;):)

Idę pod prąd...już podjęłam decyzję.

Branie w posiadanie...

Czerwonowłosa wiedźma...

Moje spotkanie z kobiecością

Życie w rozkwicie :)