Życie w rozkwicie :)

Gdy spadł śnieg pierwszy raz spojrzałam w oczy swojej drugiej córki....choć trudno mi było uwierzyć w to szczęście, które otrzymałam, wierzę czy nie ono jest od stycznia częścią mojego życia :D
Po trudnym ciążowym roku dostałam wiatr w żagle, a codzienność z dwiema córkami okazuje się prostsza, wspanialsza, radośniejsza niż mogłam to sobie wyobrazić :) Nie ma w niej trudu, jest tylko wielka radość, że wreszcie jestesmy w komplecie.
Już nie czekam na to co ma przyjść, mamy swój dom rodzinny, mamy ogród, mamy dwie córy :)
To szczęście i poczucie przynależenia do czegoś naprawdę wartościowego powoduje, że czuję spokój, tam w środku, gdzie wcześniej było tylko nierwowe rozedrganie i właśnie wciąż to oczekiwanie na wiatr, który wreszcie coś zmieni.
Zanurzyłam się w naturze, piekę, gotuję, domuję. Zbieram mniszki i kwiaty czarnego bzu na miody, robię syropy z pędów sosny.
Matkowanie mnie porwało i dopełniło :D chusty, karmienie piersią...wspaniały matkowy budyń :D
Nasz dom: ciepły, gościnny, otwarty, pełny......wszystkiego :)
Przy kawie i cieście "leśny mech"

Z córcią w słońcu

Syrop z kwiatów czarnego bzu i miód mniszkowy




Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wrzesień...zanurzam się w międzyczasie...

Gdzie mieszka miłość?

Kobiecość, w której żyję.

Chudy pasztet :) czyli moje pierwsze kroki na poważnie;):)

Idę pod prąd...już podjęłam decyzję.

Branie w posiadanie...

Czerwonowłosa wiedźma...

Moje spotkanie z kobiecością