Kobiecość, w której żyję.


Spokojny wrześniowy dzień, dzieci bawię się w pokojach, a ja porządkuję kuchnię po śniadaniu. Słońce pada z ukosa na stół. Myję dzbanek na kawę, jej zapach rozchodzi się po całym domu. dodałam do niej dziś miodu i goździków, niech słodycz rozgrzeje krew.
Kawa bulgocze i paruje, jak moje myśli, odganiam je niecierpliwie dłonią, jak odpędza się niechciany puszek topoli przywiany przez wiatr. Jednak te myśli wciąż wracają...w końcu siadam i piszę by je jakoś poukładać i włożyć do szuflady.... jestem kobietą..... jestem kobieca.... kobieta kobieca..... femina..... wagina...... victoria.
Jak znaleźć swoje miejsce w tym świecie, w którym albo feministki wyją pod sejmem albo kobieta to ta, która nosi siaty... stoję gdzieś w rozkroku bo żadna ze mnie feministka ani kuchta. Dzisiejszy świat nie znajduje miejsca dla.....strażniczki.....strażniczki domowego ogniska, a właśnie tak siebie określam, gdy o tym mówię przez twarze rozmówców przebiega grymas rozbawienia i niedowierzania. Ale tak właśnie jest.
Czy jestem żoną uległą? Aspiruję do tej roli i wciąż się tego uczę, bo strażniczka tworzy wyjątkowy świat, w którym jest miejsce i na uległość i na moc.
Strażniczka tworzy miejsce, które emanuje energią, które przyciąga, które daje ukojenie, w którym można nabrać sił i wypłynąć za morze. Dba o siebie tak by mieć co z siebie dawać, dba  siebie by móc dawać życie, rozsiewać je gdziekolwiek się pojawi, by pobudzać i kreować.
Jej ramiona przyjmują i są otwarte, jej dom jest ciepły, a gość zawsze chciany....mąż jest zawsze chciany....bez względu na to skąd przybył i jakie rany ma....wrócił do domu odpoczynku, zostanie opatrzony, nakarmiony, ukołysany, by zebrał siły na kolejną wyprawę.
Mądrość strażniczki ogniska pozwala jej słuchać i stwarzać miejsce do słuchania i mówienia. Bycie nią to misja, to kreacja życia, samego jego żaru.
Odkryłam taką strażniczkę w sobie...poczułam wielką moc....w swojej słabości poczułam moc.
Kawa się zagotowała, postawiłam dwie filiżanki, mleko i ciasto dla męża, oprószone cukrem pudrem. Wstaje mój wojownik, wyszedł z alkowy, posłucham przy kawie co mu się śniło....

Komentarze

  1. Ola kocham Cię właśnie za to. Inspirujesz nie tylko swojego męża - innych ludzi też. Stajesz na ich drogach i zmieniasz ich życie. Bóg jest taki kochany! Każdego dnia dziękuję mu za Ciebie <3 Alinka

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz jestem na pani blogu i bardzo mi się on podoba. Jakby więcej było takich blogów to było by po prostu lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super piszesz, skojarzylo mi sie z jakas ksiazka o elfach i wrozkach ;D ogolnie, oby tak dalej. ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Mogłabyś napisać kiedyś więcej o budowaniu swojego domu? Jestem tym bardzo zainteresowana ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Do takiego domu to się chce wracać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wpis genialnie się czyta, ogólnie masz talent do pisania.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widać wielkie zaangażowanie w prowadzenie bloga, oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Trafiłam tutaj po raz pierwszy, ale widzę, że zostanę na dłużej. Ładnie czarujesz słowem i inspiracją :)

    Ściskam mocno i przytulnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  11. Super blog. Fajnie się czyta Twoje wpisy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wrzesień...zanurzam się w międzyczasie...

Gdzie mieszka miłość?

Chudy pasztet :) czyli moje pierwsze kroki na poważnie;):)

Idę pod prąd...już podjęłam decyzję.

Branie w posiadanie...

Czerwonowłosa wiedźma...

Moje spotkanie z kobiecością

Życie w rozkwicie :)