Branie w posiadanie...

Dziwne to zagadnienie...egoistyczne...bo branie w posiadanie kojarzy mi się z grabieżą, zagarnianiem.
Jednak w tych słowach kryje się wielka siła zdobywania nowej przestrzeni.
To właśnie skupia moją uwagę, dużo myślę o tym, dlaczego zwlekam z pracami w ogrodzie, dlaczego tak długo trwa urządzanie naszego domu.
Jednego dnia siedząc przy oknie z gorącą kawą oświeciło mnie, że tak naprawdę, boję się wziąć w posiadanie ten dom i ogród, że nie zasługuję by tu osiąść, by tu rządzić...
Siedziałam tak chwil smakując tę swoją bezradność i nieśmiałość względem 113 letniego domu i jego konserwatywnego ducha.
Przyszedł jednak czas, gdy wzięłam córeczkę za rękę i poszłyśmy brać w posiadanie ogród.
Odważyłam się wykopać parę niechcianych krzewów, potem kwiatów, które nie pasowały do mojej wizji ogrodu.
Wzięłam w posiadanie tę przestrzeń, w której dotąd poruszałam się, jak po obcym terenie.
Zapach ziemi był oszałamiający, biedronki chodziły nam po rekach, a ptaki śpiewały w wilgotnej aurze wieczoru.
A potem była kawa i ciasto marchewkowe i biały "albatros w locie" czyli odnowiony i wreszcie zawieszony żyrandol-mój pomysł i odnowienie, który wreszcie zaistniał w naszej przestrzeni.


Łucja

hortensja

Kora

biały albatros



Komentarze

  1. No ja mam nadzieję, że tam wszystko będzie gotowe, przyjadę na inspekcję xD Kora nie kopie wam dołków? :p Magda

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wrzesień...zanurzam się w międzyczasie...

Gdzie mieszka miłość?

Kobiecość, w której żyję.

Chudy pasztet :) czyli moje pierwsze kroki na poważnie;):)

Idę pod prąd...już podjęłam decyzję.

Czerwonowłosa wiedźma...

Moje spotkanie z kobiecością

Życie w rozkwicie :)